Granica Europy biegnie granią Kaukazu. Wybrałem się więc do ... Europy. Marszrutką z Tbilisi wyruszam Gruzińską Drogą Wojenną do miejscowości Kazbegi. Góry Kaukazu były dla mnie zawsze bardzo dalekie i wręcz magiczne. Wybierając się do Gruzji, marzeniem moim było te góry 'odczarować'. Pogoda styczniowa nie zachęca do górskich wycieczek , ale trzeba próbować. Moi gospodarze uzyskali informację, że dzisiaj droga jest otwarta. Przez ostatnie trzy dni padał śnieg i zasypywały ją lawiny. Droga Wojenna to stary szlak handlowy łączący Tbilisi w Gruzji z Władykawkazem w Rosji. Przebudową w XIX wieku na zlecenie cara zajmował się Polak Bolesław Statkowski. Od tej pory droga była przejezdna również w zimie. Leciwy Mercedes Sprinter odjeżdża z dworca Didube gdy uzbiera się komplet pasażerów. Mam szczęście , jestem ostatni. Ruszamy w drogę. Kierowca jedzie hmmm... dynamicznie. Po drodze mijamy Twierdzę Ananuri. Droga pnie się coraz wyżej i wyżej. Pojawia się śnieg, dużo śniegu. Dojeżdżamy do ośrodka narciarskiego Gudauri. Wysiadają dwie osoby a my jedziemy jeszcze wyżej. Przełęcz Krzyżowa na wysokości 2379 mnpm zasypana śniegiem. Trawersujemy parę kilometrów i zjeżdżamy do ... Europy. Po kilku kilometrach zjazdu jesteśmy w dolinie. Posterunek policji i kilku kilometrowa kolejka ciężarówek. Droga była zamknięta, a teraz po kilka wyjeżdżają na przełęcz. Gruzini, Azerowie, Rosjanie, Ormianie, Kazachowie, Ukraińcy stoją zgodnie czekając na przejazd. Ja dojeżdżam do Kasbegi. Nad miejscowością szczyt Kasbegi 5034 m. Mam swój wysoki Kaukaz i lodowiec. Wynajmuję ładę niwę i z gruzińskim kierowcą jadę do XIV w. Klasztoru Cminda Sameba. Wieje wietrzysko, chmury zasłaniają szczyty, łada zakopuje się w zaspach a ja wiem, że jestem na końcu mojej podróży. Wyżej i dalej już nie pojadę . W Klasztorze jest ciepło, huczy piec, składam ofiarę i palę świece. Wracamy. Znowu łopaty na zaspy. Holujemy jeszcze Toyotę i zjeżdżamy w dolinę. Powrót do Tbilisi trwa dłużej. Dostosowujemy się do tempa ciężarówek. Gruzja jest piękna.